Forum uczniów 12 gimnazjum w Wałbrzychu
Forum uczniów 12 gimnazjum w Wałbrzychu
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Forum uczniów 12 gimnazjum w Wałbrzychu Strona Główna
->
Uczniowie
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
Uczniowie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
aaa4
Wysłany: Pon 14:53, 22 Paź 2018
Temat postu: zx
-Tak wiec pluco, rogowki i obie nerki zostaly przeszczepione. Potem odbyla sie piekna ceremonia Sraddha - pogrzeb - wytlumaczyl Khanduri - a na koniec cialo zostalo spalone.
-Narjotowie nie sa sikhami? - spytal Anson, uswiadamiajac sobie dopiero po zadaniu pytania, ze T.J. nie mial ani brody, ani tradycyjnego turbanu sikha.
-Nie - odparl Khanduri. - Sa Hindusami, tak jak ja.
-Czy Hindusi nie uwazaja, ze zabranie czlowiekowi organow stanowi okaleczenie ciala i ze nie wolno tego robic?
Khanduri nie zwrocil sie z tym pytaniem do Narendry.
-Dawniej rzeczywiscie tak bylo - odpowiedzial - ale teraz coraz wiecej Hindusow zaczyna rozumiec, ze oddawanie narzadow przynosi pozytek innym i z tego powodu jest zaszczytnym czynem. Pana szczescie i szczescie tych, ktorzy skorzystali z narzadow mezczyzny sprawily, ze Narjotowie rowniez byli tego zdania.
Cala rozmowa, w trakcie ktorej Anson wypytywal o T.J. Narjota - o jego osobowosc, zainteresowania, przeszlosc - trwala niespelna godzine.
-Wyglada na to, ze byl niezwyklym czlowiekiem - powiedzial Anson, kiedy Narendra skonczyla.
-O, tak - padla przetlumaczona odpowiedz. - Byl rzeczywiscie wyjatkowy. Nigdy go nie zapomnimy.
Na koniec Narendra zabrala gosci na krotka wycieczke po domu, godzac sie na pomachanie z daleka jej synom. Przed pozegnaniem Anson wyjal z kieszeni koperte. Narendra zaczela gwaltownie sie wzbraniac, domyslajac sie, co w niej jest, lecz wtracil sie Khanduri. Po dluzszym przekonywaniu z jego strony kobieta przyjela koperte, po czym wspiela sie na palce i pocalowala Ansona w policzek.
-Prosze dbac o siebie, doktorze Anson - powiedziala. - Moj maz zyje w panu.
-Moje cialo bedzie swiatynia ku jego pamieci, pani Narjot - odparl.
-A wiec, doktorze Joseph - rzekl Khanduri, gdy wracali na lotnisko - czy spotkanie z zona panskiego dobroczyncy bylo zgodne z panskim
vacu warszawa
-Nie oczekiwalem niczego - odpowiedzial Anson - ale to bylo z pewnoscia pouczajace doswiadczenie. Doswiadczenie, ktorego sie nie zapomina.
Khanduri i St. Pierre nie widzieli jego palcow, ktore byly zacisniete w piesci z taka sila, ze paznokcie wrzynaly sie w cialo.
Dochodzilo wpol do czwartej rano, gdy Anson wyszedl tylnym oknem ze swojego mieszkania. Zroszona drobnym deszczem dzungla byla pachnaca i miala w sobie cos mistycznego. Skulony, omijajac kamery bezpieczenstwa, zatoczyl obszerny luk przez geste zarosla, po czym skierowal sie w prawo, w strone drogi prowadzacej do szpitala. Alejka byla w nocy patrolowana, lecz niezbyt czesto.
Powrotny lot do domu z dwiema przesiadkami zajal niemal caly ubiegly dzien. Wrociwszy, Anson poprosil swojego zaufanego przyjaciela Francisa Ngalego o pewna przysluge. Potem wzial prysznic, odpoczal, wlozyl czyste, ciemne odzienie i wyszedl przez okno. Dwadziescia minut pozniej zjawil sie na drodze, ktora zostala wyasfaltowana z inicjatywy rzadu w akcie wdziecznosci za dzialalnosc kliniki. Chwile zajelo mu rozpoznanie, w ktorym punkcie drogi sie znajduje. Zorientowal sie, ze Ngale bedzie nan czekal nieco dalej, od strony poludniowej.
Anson mial bystry umysl i lubil rozwiazywac wszelkiego rodzaju krzyzowki. Zagadka, ktora go dreczyla, zaprzeczala wszelkiej logice. Wyprawa do wioski Akonolimba, ktora mial zamiar odbyc, mogla okazac sie przelomowym krokiem do rozwiazania tej lamiglowki. Niektorzy ludzie - nalezala do nich rowniez Elizabeth - uwazali go za przesadnie czujnego i podejrzliwego. Teraz mial wrazenie, ze byl za malo nieufny.
Deszczowe chmury niemal calkowicie zaciemnialy nieoswietlona droge. Przebijajace sie przez nie gdzieniegdzie resztki swiatla lsnily na mokrym asfalcie.
-Francis? - zawolal cicho Anson, minawszy zakret.
-Jestem,
ganbanyouku
- odpowiedzial ochroniarz. - Niech pan idzie przed siebie.
Potezny, czarny jak noc mezczyzna czekal na Josepha nieco dalej z czternastobiegowym rowerem, ktory kiedys nalezal do Ansona, a ktorym potem z kliniki lub laboratorium jezdzil kazdy, kto mial ochote sie przejechac. To miala byc pierwsza jazda Ansona po dwuletniej przerwie, nie obawial sie jednak, zwazywszy na doskonaly wynik operacji.
-Pamieta pan, jak sie na tym jezdzi? - spytal Ngale.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin